SMOKI POKONANE. Juvenia Salwator- Posnania 7:20 (0:10)
- Drukuj
- 27 sie 2006
- Bez kategorii
Muszkieterowie z Winograd nie kryli, że jadą pod Wawel po zwycięstwo i cel ten osiągnęli. Chociaż wynik i przebieg meczu mógłby sugerować coś innego, to oni, przez znakomitą większość spotkania, byli w tym wyrównanym meczu stroną przeważająca i kontrolująca sytuację. Konfrontacja w Krakowie, w ocenie naszego specjalnego wysłannika, była typowym meczem walki, w którym warunki dyktowała bardziej doświadczona ekipa Posnanii, mająca lekką przewagę zarówno w I połowie, jak i w ostatnich 20 minutach, kiedy rozstrzygnął się rezultat spotkania.
Zanim powiemy słowo o gospodarzach, to niestety należy podkreślić "dominującą" rolę sędziego głównego, który "przywrócony do łask" przez Kolegium Sędziowskie, niestety nie sprostał zadaniu i był "głównym aktorem" widowiska... Po prostu, gubiąc się, sędziował słabo w obydwie strony.
A gra poznaniaków mogłaby być skuteczniejsza, gdyby nie zapominali, że rugby, to... najbardziej zespołowa gra na świecie. Juvenia "sprężyła się" na początku II połowy, grając lepiej i doprowadzając do rezultatu 7:10. To jednak wszystko, na co było stać w tym dniu gospodarzy, których potem (ale też i przedtem, niemal od początku spotkania) wyróżniało jedynie prowokowanie i nieczyste zagrania. Gdyby nazwać niektóre z nich po imieniu- ciągnięciem za włosy (obetnij się Jura!) czy gryzieniem w łydkę, wielu od razy domyśli się, o kogo konkretnie chodzi...
Mecz, co zrozumiałe przy niezdecydowaniu całej sędziowskiej trójki, ofitował "rozdziałem" żółtych kartek, przy czym, jak to często bywa, i tym razem upiekło się prowodyrowi.
A trzy punkty, co dla poznańskich "kiboli" najważniejsze, pojechały w długą 400- kilometrową podróż do Poznania!
(za szczególową relację serdecznie dziękujemy naszemu obserwatorowi z Bytomia!)
Zanim powiemy słowo o gospodarzach, to niestety należy podkreślić "dominującą" rolę sędziego głównego, który "przywrócony do łask" przez Kolegium Sędziowskie, niestety nie sprostał zadaniu i był "głównym aktorem" widowiska... Po prostu, gubiąc się, sędziował słabo w obydwie strony.
A gra poznaniaków mogłaby być skuteczniejsza, gdyby nie zapominali, że rugby, to... najbardziej zespołowa gra na świecie. Juvenia "sprężyła się" na początku II połowy, grając lepiej i doprowadzając do rezultatu 7:10. To jednak wszystko, na co było stać w tym dniu gospodarzy, których potem (ale też i przedtem, niemal od początku spotkania) wyróżniało jedynie prowokowanie i nieczyste zagrania. Gdyby nazwać niektóre z nich po imieniu- ciągnięciem za włosy (obetnij się Jura!) czy gryzieniem w łydkę, wielu od razy domyśli się, o kogo konkretnie chodzi...
Mecz, co zrozumiałe przy niezdecydowaniu całej sędziowskiej trójki, ofitował "rozdziałem" żółtych kartek, przy czym, jak to często bywa, i tym razem upiekło się prowodyrowi.
A trzy punkty, co dla poznańskich "kiboli" najważniejsze, pojechały w długą 400- kilometrową podróż do Poznania!
(za szczególową relację serdecznie dziękujemy naszemu obserwatorowi z Bytomia!)
- 1928 czytań
- 0 komentarzy
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?